PolskaRecenzje

Donosimy o donosach

donosy wystawa skargi archiwum państwowe kalisz

 

Zabieramy was na kolejną nietypową wyprawę. I znowu w świat słowa. Tym razem odwiedziliśmy kaliskie Archiwum Państwowe, po którym oprowadzała nas Grażyna Schlender, dyrektorka tej placówki. My byliśmy tam w realu, ale każdy z was jeśli tylko zainteresuje go ta wystawa, może za chwilę zwiedzić ją wirtualnie, ponieważ Archiwum na swojej stronie internetowej prezentuje kilka wystaw w trybie online. Chcemy was zainteresować jedną z nich – „Skargi i donosy w zasobie Archiwum Państwowego w Kaliszu”. Jednak zacznijmy od kilku słów na temat samego Archiwum, jej pracowników i tym czym zajmuje się na co dzień.
Starsza kobieta w okularach jak denka od butelek, w szarym fartuchu, alergiczka wiecznie kichająca od namiaru wdychanego kurzu, sylwetka przygarbiona od wielogodzinnego ślęczenia nad starymi dokumentami, mól książkowy nie potrafiący odnaleźć się w świecie rzeczywistym – tak w skrócie wyobraża sobie archiwistę przeciętny obywatel. Jak bardzo nieprawdziwy jest ten obraz udowodniła Grażyna Schlender, dyrektor Archiwum Państwowego w Kaliszu przygotowując niezwykłą wystawę.

– Podczas naszej codziennej pracy wpadły nam w ręce nietypowe dokumenty. Były to donosy pisane przez mieszkańców do różnych instytucji, kilkanaście pochodzi z XIX wieku. Niektóre nas rozbawiły, ale dużo dotyczyło problemów, z którymi mieszkańcy borykają się i dzisiaj – tłumaczy pani dyrektor, skąd wziął się pomysł na tak oryginalną wystawę i zaraz dodaje – Dobry archiwista musi być sumienny, cierpliwy, drobiazgowy, dokładny, ale nie oznacza to, że bezmyślnie przekłada dokumenty z teczki do teczki. Jesteśmy także historykami i uważnie czytamy akta znajdujące się w naszych zbiorach. Prowadzimy badania naukowe, przygotowujemy wystawy, wydajemy książki.

„Skargi i donosy w zasobie Archiwum Państwowego w Kaliszu” – tak zatytułowano wystawę on- line, którą od marca tego roku można oglądać na internetowej stronie kaliskiej placówki. Najstarsza skarga pochodzi z 1825 i dotyczy nauczyciela bijącego dzieci w szkole. Najmłodszą dziesięć lat temu napisał więzień z aresztu. Z olbrzymiej liczby dokumentów na wystawę wybrano 25 donosów. W większości są one anonimowe, ale nie brakuje takich pod którymi autorzy mieli odwagę się podpisać. Analizując treść tych pism widać, że zostały one napisane z poczucia zwykłej krzywdy i niesprawiedliwości, ale w wiele z nich powstało po prostu z zazdrości. Co ciekawe, problemy, które pchnęły autorów tych dzieł do sięgnięcia po pióro niewiele się zmieniły przez lata.

List z roku 1825 napisany został przez Łukasza Szwackiego i skierowany był do Magistratu miasta Sulmierzyce. Ojciec skarży się, że czternastoletni syn został pobity przez nauczyciela – „Niewinnie dał dwa razy w twarz i za włosy targaiąc aż mu się krew ustami rzucała”. Zaraz potem donosi, że również jemu oberwało się od nauczyciela – „Nie wiem co za satysfakcyię odebrać mogłem, gdyż i ja przy tej czynności od Pana uczyciela Bartoszewicza zostałem skrzywdzonym, tak, że mi baty dać ofiarował”.

Kiedyś kary cielesne były stosowane w szkole na porządku dziennym, ale sulmierzycki nauczyciel chyba przesadzał, bo w archiwach zachowała się również skarga innego ojca- „Wyznać tu muszę, iż każde dziecko idąc do Juliana Bartoszewicza z lekcyą od strachu się całkiem trzęsie, uczyć się i syn mój nie umiał. Kazał mu więc przez południe klęczeć, a po tym na ławce byczakiem (…) wykarał, że go na żaden sposób do szkoły napędzić nie mogłem, bo na wspomnienie (…) szkoły cały drżał…”

Za to skarga z 1846 roku na burmistrza Stawu Rochańskiego mogłaby spokojnie dotyczyć współczesnego nam polityka, czy też urzędnika. Dwóch obywateli w liście do Namiestnika Królestwa Polskiego księcia Iwana Paskiewicza napisało „burmistrz więcej dla uciemiężenia obywateli robi, a niżeli dla Skarbu, niżeli dla miasta”.

Jednocześnie zarzucają, że nie wypłacił pełnej kwoty należnej mieszkańcom za kwaterunek wojska.

Na wystawie znalazło się kilka donosów dotyczących niemoralnego zachowania. Właściciel domu w Pleszewie napisał do Urzędu Policyjnego domagając się interwencji w sprawie jednego ze swoich lokatorów – „Jego córki prowadzą się nader niemoralnie, powodując jawnie publiczne zgorszenie, wyprawiają orgie jak w publicznym zakładzie”.

Właściciel domu i lokatorzy domagali się od policji pomocy w usunięciu kłopotliwych lokatorów.

W podobnej sprawie list do policji w roku 1927 kieruje ksiądz proboszcz z parafii w Pleszewie – „Stanisława Malińska prowadza sobie do mieszkania (…) nieprzyzwoitych, od których odbiera pieniądze i różne nieprzyzwoite rzeczy z nimi wyrabia, a dziecko się temu przypatruje… Wdowa Rewińska z kolei przetrzymuje różne nieprzyzwoite dziewczyny z ulicy i mężczyzn, o których mówiono, że są niezdrowe”.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że odszukanie skutków, jakie przyniosły donosy jest bardzo trudne. Jeśli obok skargi nie znajduje się zarchiwizowany dokument, mówiący o krokach poczynionych przez urząd oraz policję w celu sprawdzenia lub wyjaśnienia sprawy, to odszukanie właściwego pisma w tysiącach akt, znajdujących się w archiwum jest bardzo uciążliwe i pracochłonne. To mrówcza praca, w której o sukcesie często decyduje przypadek.

Powyżej opisana skarga proboszcza została dokładnie sprawdzona przez policyjnego wywiadowcę. Wiemy o tym, ponieważ pracownicy archiwum odszukali dokument sporządzony przez śledczego, który potwierdził, że rzeczywiście cztery kobiety trudniły się nierządem, za co zostały zatrzymane i przewiezione do sądu. Skarga złożona przez duchownego została potraktowana wyjątkowo poważnie. Policjant kilka dni po pierwszej interwencji pofatygował się na miejsce, by sprawdzić, czy kobieta nie sprowadziła kolejnych nierządnic.

Problemy z domami publicznymi w przeszłości mogą zadziwiać. Z jednej strony w archiwum znajduje się mnóstwo skarg i zażaleń na kobiety trudniące się nierządem, a z drugiej trafiamy na kuriozalny regulamin obowiązujący utrzymujących lupanary i domu publiczne podpisany przez burmistrza Zamościa z roku 1917. Czytamy w nim „Pragnący utrzymywać dom publiczny powinien przedstawić zaświadczenie od miejscowej milicji o dobrym prowadzeniu się. Dom publiczny można założyć tylko na bocznych ulicach miasta i przedmieść, daleko od kościoła i szkół. Lokal powinien mieć przynajmniej 4 pokoje i odpowiadać wymaganiom sanitarnym, o czym decyduje Komisja złożona z Burmistrza i Lekarza miejskiego. Jeden z pokoi powinien być specjalnie przeznaczony do badań lekarskich prostytutek. W domu publicznym powinno być czysto”.

Polityka często pojawia się w listach. Usłużny, anonimowy donosiciel w roku 1930 informuje policję o podejrzanym osobniku – komuniście, który raz przedstawiał się jako Rak, a raz jako Prawer. Co dwa dni jeździł po zakupy do Stawiszyna, lecz teraz ukrywa się, bojąc się wymiaru sprawiedliwości. Autor anonimu twierdzi, że dobrze zna delikwenta i wie, że nosi broń, gdyż grozi mu wysoki wyrok.

Donosy w Polsce Ludowej niewiele się zmieniły. Ciągle pojawiały się te same problemy, choć zmienił się adresat tych skarg. Teraz ludzie najczęściej pisali do pierwszego sekretarza partii, ale także do gazet. W liście do Gazety Poznańskiej z 27 marca 1953 anonimowy czytelnik żali się „I kiedy czytam artykuły widzę, że byt mas pracujących w całej Polsce się polepsza, tylko nie mogę sobie wytłumaczyć, w jaki sposób polepsza się mój byt”.

Autor ma pretensje, że emeryci zajmują mieszkania czteropokojowe „bo przecież oni tam mieszkają od sprzed 1939 r. i potrzebują jak mieli za sanacji – pani pokój, pan pokój i córka pokój, a robociarz z rodziną może spać w 6 osób aż w jednym pokoju”.

„To miało miejsce w tym roku latem, gdy jest zebranie partyjne, to ów Sekretarz nie pracuje tylko przygotowuje się albo referat na zebranie a wtedy tak się przygotowywał, że w miarę upływu czasu był coraz bardziej pijany, a przed końcem dniówki się wykończył i poszedł do domu, a zebranie partyjne prowadził ktoś inny” – to z kolei fragment z anonimowego listu z roku 1975 wysłanego do Komitetu Centralnego PZPR opisujący sytuację w Zakładach Mięsnych w Kępnie. Oprócz pijaństwa pojawia się również problem dyskryminacji pracowników fizycznych kosztem tych zatrudnionych w biurze.

Anonimowy donos z 1975 r. do I Sekretarza KW PZPR w Kaliszu na lekarza, który publicznie opowiada się za likwidacją prywatnej praktyki lekarskiej, a sam przyjmuje ludzi za pieniądze. „Lekarz posiada w Kaliszu willę, która rzekomo jest własnością jego matki i w bursie przeznaczonej dla dojeżdżających nigdy nie mieszka a pobiera 1000 złotych z tytułu rozłąki z rodziną” Ten list nie powinien już nas dziwić. Wystarczy przecież otworzyć dzisiejsze tabloidy. Pełno w nich artykułów skonstruowanych w podobny sposób. Zwrot „za nasze pieniądze” od dawna stał się jednym z najbardziej popularnych oskarżeń, którymi brukowce karmią swoich czytelników.

Najmłodszym pismem na wystawie jest list jednego z więźniów z 27 grudnia 2005 roku, w którym aresztant skarży się, że na śniadanie zamiast szynki dostał kiełbasę.

Dane osobowe więźnia zostały ukryte przez kuratora ekspozycji. Prezentowany na wystawie list ma zasłonięte imię i nazwisko. W Archiwum Państwowym całkowicie odtajnione są wszystkie dokumenty po upływie 100 lat od powstania. Podobna procedura dotyczy jeszcze kilku innych prezentowanych dokumentów. Przecież wielu autorów udostępnionych donosów jeszcze żyje. Donosy i skargi tworzą wystawę online. Każdy na stronach Archiwum Państwowego może ją zobaczyć. Miałem przyjemność prezentowane dokumenty obejrzeć na żywo. Jedno zwróciło moją szczególną uwagę – wcale nie najstarsze dokumenty najgorzej znoszą upływ czasu.

– Wraz z wprowadzeniem przemysłowej produkcji, jakość papieru drastycznie się pogorszyła. Współczesny papier jest bardzo mocno zakwaszony i szybko ulega zniszczeniu i żółknie. Do tego dochodzi jakość atramentu. Ten wykorzystywany w wiecznych piórach był dobrej jakości, współczesne długopisy nie maja szans się z nim równać – tłumaczy dyrektor Grażyna Schlender.

Donosy czasami śmieszą, ale pamiętajmy, że pokazują co tak naprawdę przeszkadzało kiedyś obywatelom, co ich denerwowało i drażniło, o czym marzyli. To bardzo ważny element naszej historii, choć należy pamiętać, że anonimy z założenia powinnyśmy potępiać. Nieładnie jest je pisać.

donosy skargi wystata archiwum państwowe kalisz

donosy skargi wystata archiwum państwowe kalisz

donosy skargi wystata archiwum państwowe kalisz

donosy skargi wystata archiwum państwowe kalisz

donosy skargi wystata archiwum państwowe kalisz

donosy skargi wystata archiwum państwowe kalisz